
Owiana tajemnicą, intymnością, nutką szaleństwa i uniesienia. Stan porównywany z niezastąpionym niczym czystym hajem. Rozkosz, do której się dąży. Tym razem pisząc mam na myśli ars amandi, która oprócz wzniosłości jest pełna mitów i bajek.
Spróbuję obalić kilka mitów, z którymi spotkałam się w
gabinecie, jak i tych wyszukanych w sieci.
Zatem przyjrzyjmy się seksualnej mitologii…
Sednem
seksu jest orgazm
Po pierwsze bardzo często przychodzą pacjenci/ pacjentki
i twierdzą, że jedynym celem, jeśli chodzi o seks jest orgazm. Koncentrują się
tak bardzo na samym orgazmie, że pojawia się trudność w jego osiąganiu. A
przecież w seksie chodzi o przyjemność, bliskość, intymność. Orgazm ma być
efektem współdziałania tych czynników. Nie jest to cel sam w sobie, który można
osiągnąć tylko w jeden sposób.
Orgazmy
wielokrotne to standard
Kiedyś przyszedł pacjent do mnie i pyta: Dlaczego moja obecna partnerka, ma tylko
jeden orgazm? Coś ze mną jest nie tak, czy z nią? Tutaj pojawił się mit, że
wszystkie kobiety łatwo mogą mieć wielokrotne orgazmy. Owszem kobiety mają
zdolność do osiągania wielokrotnych orgazmów, ale nie wszystkie i nie zawsze.
Ważne, aby skoncentrować się też na jakości, a nie tylko na ilości.
Wszystkie
kobiety lubią seks taki jak w filmach romantycznych
Czy aby na pewno? Z mojego gabinetowego doświadczenia
wynika, że sposób osiągania satysfakcji seksualnej jest bardzo różnorodny.
Począwszy od delikatnego romantyzmu, przez zwyczajne łóżko ze zgaszonym
światłem, aż do ociekającej pikanterią krainy erotycznych gadżetów, czy nawet
dzikiej perwersji. Najistotniejsze jest to, żeby rozmawiać, wzajemnie poznawać
swoje ciało, próbować nowych sposobów na seksi szczęście.
Skoro
nie masz orgazmu, to chociaż udawaj, że go masz
A teraz ja pytam, po co? Nie ma żadnych prawdziwych
korzyści udawania, oszukiwania. To jest progresywne niszczenie siebie,
partnera, związku i całej seksualności. Kobiety, które udają orgazm czują się
samotne, nieszczęśliwe, boją się powiedzieć prawdę, bo tkwią w świecie
mitologii seksualnej. Partnerzy czują, że coś jest nie tak, ale nie wiedzą co i
coraz częściej zaczynają doszukiwać się problemu w sobie. Zachowania, myśli,
emocje partnerki, a także partnera wpływają na siebie wzajemnie powodując
konflikty między nimi, a nawet pojawienie się problemów w sferze seksualnej. I
to jest ten moment, kiedy para zjawia się u seksuologa. Ona z dyspareunią,
zaburzeniami libido, a nawet z awersją seksualną, on z zaburzeniami wzwodu, czy
wytryskiem przedwczesnym. A ja wtedy pytam, czy było warto? I podkreślam, żeby raz
na zawsze zapamiętali i wy też pamiętajcie: Seks
nie zawsze prowadzi do orgazmu. Ale zawsze musi prowadzić do przyjemności.
Zabawki erotyczne są równoznaczne z fetyszem
Któregoś razu przyszła do
mnie kobieta, która bardzo chciała urozmaicenia w życiu seksualnym,
interesowały ją zabawki erotyczne i gadżety. Kiedy zaproponowała to partnerowi
usłyszała, że jest ladacznicą i powinna leczyć swoje fetysze.
Owszem nie każdy potrzebuje
urozmaicenia w postaci zabawek erotycznych i seksi gadżetów, ale może czasami
warto spróbować, by sprawdzić, czy to coś dla mnie? Na ile chcę sobie pozwolić?
Jak partner/ partnerka reaguje na takie dodatki? I co istotne! Zabawki
erotyczne nie są równoznaczne z fetyszem.
Dla niego tylko liczy się wzwód i wytrysk
W związkach opartych nie
tylko na namiętności, ale też na intymności i zaangażowaniu mężczyzna również
potrzebuje zaspokojenia potrzeby bliskości i bezpieczeństwa, aby w pełni móc
się cieszyć seksem z ukochaną. Sama fizjologia to nie jest wszystko.
Zaspokojenie potrzeby seksualnej sprowadzając ją do biologii prowadzi do
osłabienia więzi w związku.
Mężczyzna powinien wyjść z inicjatywą i być osobą
odpowiedzialną za satysfakcję seksualną
Z tym mitem dość często
spotykam się w swojej pracy, gdzie pary tworzą swój kanon seksualny oparty na
zasadzie to od mężczyzny wszystko zależy.
Funkcjonując wg tej zasady nie można liczyć na spontaniczność, prawdziwe
seksi szaleństwo, a przede wszystkim przyjemność. Seks jest dobrem wspólnym i
dającym satysfakcję obojgu kochankom, więc aby czuć się spełnionym w ars amandi
drogie Panie warto wnosić coś od siebie, wychodzić z inicjatywą i współtworzyć
seksualność w związku.
Tym mitem zakończę
mitologię seksualną, aczkolwiek jest ich jeszcze całe mnóstwo i może jeszcze do
nich kiedyś nawiążę. Te które wybrałam wydały mi się dość powszechne i często
pojawiające się u mnie w gabinecie.
Fajnie, jak Wy podzielicie
się swoimi czy zasłyszanymi mitami zarówno w komentarzach, jak i na kliniczna.seksuologia@gmail.com.
Na każdego e-maila, jak
zawsze odpiszę!