poniedziałek, 7 września 2015

mitologia seksualna


Owiana tajemnicą, intymnością, nutką szaleństwa i uniesienia. Stan porównywany z niezastąpionym niczym czystym hajem. Rozkosz, do której się dąży. Tym razem pisząc mam na myśli ars amandi, która oprócz wzniosłości jest pełna mitów i bajek.
Spróbuję obalić kilka mitów, z którymi spotkałam się w gabinecie, jak i tych wyszukanych w sieci.

Zatem przyjrzyjmy się seksualnej mitologii…

Sednem seksu jest orgazm
Po pierwsze bardzo często przychodzą pacjenci/ pacjentki i twierdzą, że jedynym celem, jeśli chodzi o seks jest orgazm. Koncentrują się tak bardzo na samym orgazmie, że pojawia się trudność w jego osiąganiu. A przecież w seksie chodzi o przyjemność, bliskość, intymność. Orgazm ma być efektem współdziałania tych czynników. Nie jest to cel sam w sobie, który można osiągnąć tylko w jeden sposób.

Orgazmy wielokrotne to standard
Kiedyś przyszedł pacjent do mnie i pyta: Dlaczego moja obecna partnerka, ma tylko jeden orgazm? Coś ze mną jest nie tak, czy z nią? Tutaj pojawił się mit, że wszystkie kobiety łatwo mogą mieć wielokrotne orgazmy. Owszem kobiety mają zdolność do osiągania wielokrotnych orgazmów, ale nie wszystkie i nie zawsze. Ważne, aby skoncentrować się też na jakości, a nie tylko na ilości.

Wszystkie kobiety lubią seks taki jak w filmach romantycznych
Czy aby na pewno? Z mojego gabinetowego doświadczenia wynika, że sposób osiągania satysfakcji seksualnej jest bardzo różnorodny. Począwszy od delikatnego romantyzmu, przez zwyczajne łóżko ze zgaszonym światłem, aż do ociekającej pikanterią krainy erotycznych gadżetów, czy nawet dzikiej perwersji. Najistotniejsze jest to, żeby rozmawiać, wzajemnie poznawać swoje ciało, próbować nowych sposobów na seksi szczęście.

Skoro nie masz orgazmu, to chociaż udawaj, że go masz
A teraz ja pytam, po co? Nie ma żadnych prawdziwych korzyści udawania, oszukiwania. To jest progresywne niszczenie siebie, partnera, związku i całej seksualności. Kobiety, które udają orgazm czują się samotne, nieszczęśliwe, boją się powiedzieć prawdę, bo tkwią w świecie mitologii seksualnej. Partnerzy czują, że coś jest nie tak, ale nie wiedzą co i coraz częściej zaczynają doszukiwać się problemu w sobie. Zachowania, myśli, emocje partnerki, a także partnera wpływają na siebie wzajemnie powodując konflikty między nimi, a nawet pojawienie się problemów w sferze seksualnej. I to jest ten moment, kiedy para zjawia się u seksuologa. Ona z dyspareunią, zaburzeniami libido, a nawet z awersją seksualną, on z zaburzeniami wzwodu, czy wytryskiem przedwczesnym. A ja wtedy pytam, czy było warto? I podkreślam, żeby raz na zawsze zapamiętali i wy też pamiętajcie: Seks nie zawsze prowadzi do orgazmu. Ale zawsze musi prowadzić do przyjemności.

Zabawki erotyczne są równoznaczne z fetyszem
Któregoś razu przyszła do mnie kobieta, która bardzo chciała urozmaicenia w życiu seksualnym, interesowały ją zabawki erotyczne i gadżety. Kiedy zaproponowała to partnerowi usłyszała, że jest ladacznicą i powinna leczyć swoje fetysze.
Owszem nie każdy potrzebuje urozmaicenia w postaci zabawek erotycznych i seksi gadżetów, ale może czasami warto spróbować, by sprawdzić, czy to coś dla mnie? Na ile chcę sobie pozwolić? Jak partner/ partnerka reaguje na takie dodatki? I co istotne! Zabawki erotyczne nie są równoznaczne z fetyszem.

Dla niego tylko liczy się wzwód i wytrysk
W związkach opartych nie tylko na namiętności, ale też na intymności i zaangażowaniu mężczyzna również potrzebuje zaspokojenia potrzeby bliskości i bezpieczeństwa, aby w pełni móc się cieszyć seksem z ukochaną. Sama fizjologia to nie jest wszystko. Zaspokojenie potrzeby seksualnej sprowadzając ją do biologii prowadzi do osłabienia więzi w związku.

Mężczyzna powinien wyjść z inicjatywą i być osobą odpowiedzialną za satysfakcję seksualną
Z tym mitem dość często spotykam się w swojej pracy, gdzie pary tworzą swój kanon seksualny oparty na zasadzie to od mężczyzny wszystko zależy. Funkcjonując wg tej zasady nie można liczyć na spontaniczność, prawdziwe seksi szaleństwo, a przede wszystkim przyjemność. Seks jest dobrem wspólnym i dającym satysfakcję obojgu kochankom, więc aby czuć się spełnionym w ars amandi drogie Panie warto wnosić coś od siebie, wychodzić z inicjatywą i współtworzyć seksualność w związku.

Tym mitem zakończę mitologię seksualną, aczkolwiek jest ich jeszcze całe mnóstwo i może jeszcze do nich kiedyś nawiążę. Te które wybrałam wydały mi się dość powszechne i często pojawiające się u mnie w gabinecie.

Fajnie, jak Wy podzielicie się swoimi czy zasłyszanymi mitami zarówno w komentarzach, jak i na kliniczna.seksuologia@gmail.com.



Na każdego e-maila, jak zawsze odpiszę!